wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 16

OCZAMI WOJTKA

     Już dwa tygodnie minęło od tego najgorszego dnia w moim życiu. Nadal nie mogę się po tym pozbierać. Ta mała osóbka, stała się moim całym światem. Mimo iż byliśmy tylko przyjaciółmi, ona była najważniejszą osobą. A teraz jej nie ma... Nie mogę z nią porozmawiać, nie mogę się do niej przytulić. Nie widzę jej pięknego uśmiechu, którego nikt w stanie nie jest się oprzeć. Każdy się nim zachwycał.
- Synku, powiesz mi w końcu, co się stało. Jesteśmy już u Ciebie tydzień, a ty ciągle chodzisz przybity. Nie jesteś tym samym chłopakiem. Zniknął ten twój uśmiech, co zawsze gościł na twojej twarzy. Nigdzie nie wychodzisz. Martwimy się o Ciebie... - usiadła koło mnie mama
- Nic mi nie jest. - westchnąłem
- No mów. Co dziewczyna Cię rzuciła ?
To trochę zabolało. W moich oczach zebrały się łzy. To jest o wiele gorsze niż rzucenie...
- Mamo... moja przyjaciółka, leży w szpitalu. Lekarze nie dają jej szans. Ma poparzone drogi oddechowe. Jest w śpiączce, bo by nie zniosła tego bólu. Ona nawet sama nie oddycha ! Najgorsze jest to, że ludzie z tego nie wychodzą... - opowiadałem -  Najgorsze jest to, że to się stało, jak mieliśmy być razem w kinie. Akurat w tedy, jak szła do galerii, musiała zawyć syrena. Gdybym jednak po nią pojechał, gdybym nie pozwolił jej iść, to by tam nie leżała. Teraz by się szykowała do egzaminu. Dlaczego jej pozwoliłem ?
Moja rodzicielka widząc łzy spływające po moich policzkach, otarła je i przytuliła mnie.
- Synku, to nie twoja wina. Ona wyjdzie z tego, zobaczysz. - pocieszała mnie
- Dziękuję mamo. - przytuliłem się do niej.


OCZAMI PAWŁA

         Siedzę w szpitalu już drugą godzinę. Nie potrafię jej tu tak samej zostawić. Jak widzę ją wśród tych rurek, serce mi pęka. Dlaczego ona ? Emilka w swoim życiu miała już dość tragedii... I tak jest twarda, podziwiam ją bardzo. Ja na jej miejscu już dawno bym się załamał.
Właśnie teraz wybudzają ją ze śpiączki. Cholerny czas oczekiwania, niepewności. Nie mówiłem nic o tym Wojtkowi... Za dużo się tym przejmuje... Chciałem też, żeby miał niespodziankę, jak tu przyjdzie. A powinien być za jakąś godzinę.
Po jakimś czasie wyszedł z sali lekarz.
- Udało nam się ją wybudzić. Ale będzie musiał Pan jeszcze poczekać, aby do niej wejść. Oczywiście musi mieć Pan fartuch. - oznajmił starszy mężczyzna.
- Dziękuję Panu bardzo ! - uśmiechnąłem się i uścisnąłem jego dłoń.
     Odczekałem jeszcze jakieś 30 min i mogłem już do niej wejść. Kiedy stanąłem koło jej łóżka, byłem szczęśliwy, a z drugiej strony smutny. Szczęśliwy, bo ona żyje, jest z nami, a smutny, bo bardzo cierpi, nie może mówić i jest słaba. Mimo tego bólu na mój widok lekko się uśmiechnęła.
- Moja kochana siostrzyczka. - po chwili ciszy coś z siebie wydusiłem.
Łza spłynęła mi po policzku. Nie wiedziałem, co mam robić. Czy siedzieć tylko koło mniej, czy coś mówić. Postanowiłem jej opowiadać o zdarzeniach w ostatnim czasie. Chciałbym ją teraz przytulić, ale niestety nie mogę. To jest okropne.
- Zaraz wracam. - oznajmiłem jej i wyszedłem na korytarz.
Wojtek zaraz ma tu się zjawić, więc poczekam na niego tutaj.
Po chwili ujrzałem wysokiego chłopaka idącego w moją stronę. Towarzyszyły mu jeszcze jakieś dwie inne postacie.


OCZAMI WOJTKA

Przed salą Emilki stał Paweł. Wyglądał tak jakoś dziwnie... Musiało coś się stać.
- Siemka Zati. - przywitałem się z nim.
- Siemka. - podał mi rękę. - Dzień dobry. - te słowa skierował do moich rodziców, którzy postanowili mi towarzyszyć.
- Co z Emilką ? - zapytałem
W oczach Pawła dostrzegłem niepokój.
- Włodi słuchaj... - zaczął, a mi po tych słowach zrobiło się słabo.
Czarne scenariusze przebiegały mi przez głowę.
- Wojtek uspokój się. - położył dłoń na moim ramieniu.
- Jak mam się uspokoić, co ? - szepnąłem zdenerwowany
-  Powinieneś się cieszyć.
- Cieszyć ?! Ty słyszysz co mówisz ?! - zdenerwował mnie
- Ale co ja takiego powiedziałem ? - rzekł ze spokojem - Dobra, widzę że już jesteś na mnie wkurzony, więc cię nie trzymam. Idź do niej, na pewno się ucieszy. - jego kąciki ust lekko uniosły się.
Nie wiedziałem dokładnie o co mu chodzi. Popatrzyłem przez szybę do jej sali. Jej niebieskie oczy skierowane były ku sufitowi. Ona się obudziła. Ona żyje ! Od razu się ożywiłem. Odwróciłem się do towarzystwa i mocno się uśmiechnąłem. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do jej sali. Powoli podszedłem do jej łóżka. Kiedy popatrzyła się na mnie, na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Mimo jej wielkiego cierpienia, też się uśmiechnęła.
- Dzień dobry malutka. - powiedziałem zadowolony - Długo pospałaś.
W jej oczach widziałem, że mnie przeprasza.
- Nie musisz mnie przepraszać. Te przeprosiny, to powrót do nas. - uśmiechnąłem się
Nasze spotkanie zakończył lekarz, który poinformował mnie, że muszę wyjść, ponieważ muszą zrobić badania i nie można już Emilki odwiedzać.
- Do jutra malutka. - rzuciłem na odchodne i pomachałem jej.
Na korytarzu czekali na mnie rodzice.
- Takiego Wojtka nam brakowało. - mama objęła mnie ramieniem.
- Popatrz, jak to jedna dziewczyna może tyle zdziałać. - zaśmiał się tato.
Czułem jak moja twarz się  czerwieni. Naszczęście tego nie zauważyli...
     Po powrocie do domu zadzwoniłem do Pawła. Nie mogłem się z nim nagadać. Powiedział, że widać moje uczucie, jakie żywię do jego siostry... Dodał mi otuchy i nakierował na odpowiednią drogę.
Resztę wieczora spędziłem wraz z rodzicami przy telewizorze. Ten dzień był naprawdę piękny....