środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 19

          Nastał nowy dzień, a ja czułam się wspaniale. Na myśl, że Włodarczyk jest moim chłopakiem, robi mi się ciepło na sercu, a uśmiech sam się pojawia. Jest mój i tylko mój. No może z wyjątkiem rodziny, ale to tam szczegół. Godzina 10.53, a ja jestem już po badaniach... Tu w szpitalu pobudka jest o 8... Mam w końcu chwilę spokoju i mogę sobie poczytać materiały na studia. W prawdzie już zdawali egzamin, ale może da się jeszcze coś załatwić. Pochłaniałam wszystkie informacje z przyjemnością, lecz tę chwilę ktoś mi przerwał.
- Hej. - przywitał się
- Hej. - z uśmiechem wyszeptałam
- Jak się czujesz ? - przytulił mnie.
- Dobrze. Wcześnie coś dzisiaj jesteś.
- Tak wyszło. - ujął moją dłoń.
- Wojtek, co się stało ? - zapytałam
- Nic, nic. Po prostu dzisiaj przyjeżdża do mnie rodzina. Tam rodzice i ciocia z wujkiem i córką. - oznajmił. - I nie będę mógł spędzić z tobą czasu.
- Nie przejmuj się mną. Dam sobie radę. - puściłam mu oczko.
- Ale ja bez Ciebie już gorzej. - uśmiechnął się.
- Głupek. - zaśmiałam się
- Ja tu próbuję być romantyczny. - pocałował mnie w czoło. - Taka dziewczyna jak ty to skarb.
- A taki chłopak jak ty to...
- No co ? - dopytywał się.
- Dwa metry głupoty.
- O ty żmijo mała. Wiesz co ? Foch ! - skrzyżował ręce na piersiach.
Zaczęłam się śmiać.
- No Wojtuś no... - ciągnęłam go za rękę. - Nie obrażaj się. Włodeczku mój. No przepraszam.
- No dobra, niech ci będzie. - przytulił mnie.
Kocham z nim spędzać czas. On ma takie niezwykłe poczucie humoru. Wiecznie jest uśmiechnięty, a co minutę, ma już jakiś kolejny genialny plan. Zawsze wie jak mnie rozweselić. Oczywiście w gorszych chwilach wie jak się zachować i potrafi podnieść człowieka na duchu. Nie dziwię się, że ma tyle fanek. No dochodzi do tego też jego uroda oczywiście. Jest przystojny, to przyznaję.
- Jesteś moim przystojniakiem. - wyszeptałam
- A ty moją przystojniaczką. -  zaśmiał się. - Nie, no. Oczywiście, że moją pięknością.
I z nim tak jest zawsze. Nasza rozmowa zeszła na tor o moim egzaminie. Wspólnie wymyślaliśmy, co można zrobić, abym mogła do niego przystąpić. Było kilka planów, ale czy wypalą ?
Niestety co dobre szybko się kończy. Wojtek musiał lecieć, przygotować mieszkanie do przyjazdu gości.
- A kiedy wychodzisz ? - zapytał na odchodne
- Nie wiem.
- Szkoda. To pa. - pomachał mi.
- Pa. - odmachałam
I cały dzień muszę siedzieć sama... Samotność jest tu  chyba najgorsza. Ból nie jest najgorszy, tylko właśnie samotność... Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Przewracanie się z boku na bok jest wkurzające. Wojtek wyszedł pół godziny temu, a ja już się znudziłam.
- Dzień dobry Pani Emilko. Mam tu Pani wypis. - wręczyła mi pielęgniarka teczkę. - Dzisiejsze wyniki były bardzo dobre, więc lekarz postanowił już tu Pani nie trzymać. - uśmiechnęła się.
- Dziękuję bardzo. Czyli jestem już wolna ?
- Tak.
Zaczęłam zbierać do torby wszystkie swoje rzeczy. Nigdy tak szybko się nie pakowałam. Po 10 minutach byłam na parterze szpitala. Wyszłam na dwór, a tam zaskoczenie. Moim oczom ukazała się grupka ludzi z telewizji. Kamera była ustawiona na mnie, a pani z mikrofonem podeszła do mnie.
- Dzień dobry bohaterko. Jak się czujesz ? - zapytała
- Przepraszam, ale nie mogę mówić. - szepnęłam i poszłam dalej
Pełna szoku, szybkim krokiem podążałam chodnikiem. Bohaterko ? A co ja takiego zrobiłam ? Nic. Robiłam tylko to, co do mnie należy.
Nawet nie wiem kiedy dotarłam do domu. Jak to przyjemnie być u siebie. Poczłapałam do salonu i rzuciłam się na kanapę. Mój domek. Na ścianie wisiał zegar, który wskazywał godz. 13.30. O matko ! Muszę lecieć do szkoły. Zaraz zamknął sekretariat, a ja muszę wszystko załatwić. Pobiegłam szybko do pokoju i przebrałam ciuchy. Zwinnie założyłam buty i już po chwili szłam chodnikiem. Wolę jeszcze nie jeździć samochodem... Jednak ten bieg do pokoju nie był dobrym pomysłem. Nie mogę jeszcze biegać... Spokojnym tempem doszłam na przystanek autobusowy, na którym zagościłam tylko minutę.
       Do szkoły weszłam zestresowana. Zapukałam do drzwi sekretariatu. Usłyszałam proszę i weszłam.
- Dzień dobry. - powiedziałam tak głośno na ile mogłam.
- A dzień dobry. - uśmiechnęła się Pani Marysia. - Jak się czujesz ?
- Dobrze. - uśmiechnęłam się. - Ja chciałam się dowiedzieć, czy można coś zrobić, abym mogła przystąpić do egzaminu ? Bardzo mi na tym zależy.
- Jest tylko jedna opcja, ale nikt z niej nie korzysta. Możesz normalnie zdawać testy i praktykę, tylko że jakiś twój nauczyciel musi za Ciebie poświadczyć. - oznajmiła. - Tylko że jak poświadcza, to jeden warunek. Zdający musi mieć co najmniej 92%. A jeśli tyle nie osiągnie, nauczyciel traci zdolność do pracy. A żaden człowiek tak nie zaryzykuje przecież dla kogoś. - wyjaśniła
- Dzień dobry. - do pomieszczenia wszedł profesor Włodarczyk.
- Dzień dobry. - szepnęłam ze smutkiem.
- Jak się czujesz ? - zapytał
- Zdrowie dobrze, ale teraz okropnie. Nie mogę zdawać na ratownika. - w oczach pojawiły mi się  łzy
- Uuu to szkoda. - westchnął - A nie da się niczego zrobić ?
- Nie. - rzekłam i szybkim krokiem wyszłam z sekretariatu.
To jest chore ! Człowiek miał wypadek, mało co nie stracił życia i do tego nie może zdać egzaminu. Jeszcze rok muszę chodzić, aby mieć ten wymarzony tytuł. Kpiny jakieś. Nie wiem, czy nie dam sobie z tym spokoju... Znowu przez to wszystko przechodzić...
       Po dłuższym, spokojnym spacerku dotarłam do celu. W remizie coś się działo, bo było słychać. Podeszłam do garaży i zobaczyłam krzątających się chłopaków. Sprzątali.
- Hej. - przywitałam się, lecz nikt mnie nie usłyszał.
Podeszłam do Roberta i poklepałam go po ramieniu i odwrócił się.
- Emilka. - ucieszył się i przytulił mnie. - Jak się czujesz ?
- Dobrze. - uśmiechnęłam się.
Koło mnie robiło się zbiegowisko. Każdy chciał się ze mną przywitać. To było miłe z ich strony. Oczywiście zawitałam tam na dłużej, bo 2 godziny zleciały jak z bicza strzelił.
       Dawno nie byłam nad jeziorem, dlatego to był mój następny cel. Usiadłam na trawce i podciągnęłam nogi pod brodę. Wzięłam telefon i wystukałam wiadomość: Możesz przyjść na chwilkę nad jezioro ? :) i wysłałam do Wojtka. Zawsze lubiłam tu przychodzić z tatą. Zaraz będę :P A co tam jest ? Musiałam coś wymyślić. Ktoś mnie prosił, żebyś na chwilkę się zjawił ;) Od jego mieszkania do tego miejsca jest 5 minut drogi. Więc jeszcze sobie trochę poczekam. Odwróciłam się w stronę, z której ma przyjść.
Szybko zleciał czas oczekiwania. Ujrzałam Wojtka, a koło niego była jakaś nastolatka. Zerwałam się na równe nogi i wpatrywałam się z uśmiechem. Kiedy mnie zobaczył zaczął biec. Po chwili byłam już w jego ramionach.
- Czemu nie zadzwoniłaś ? - Zapytał
- Nie było takiej potrzeby. A co to za dziewczynka ?
- Moja kuzynka, Maja. Chciała zrobić jakąś sesję. Kocha fotografie. Może ?
- Pewnie. - uśmiechnęłam się. - Cześć. - podałam jej rękę. - Emilka.
- Majka. Wojtek dużo o tobie mówił. - uśmiechnęła się. - Mój tato też jest ratownikiem medycznym.
Zaczęłam pokazywać Włodiemu nasze znaki, bo już za bardzo nie mogłam mówić. No i zaczęła się sesja. Założyłam kaptur i w moje ślady poszedł chłopak. Zrobiłam skwaszoną minę, a Wojtek oparł się ręką o moją głowę. Potem brał mnie na ręce i takie inne wygłupy.
- Chodź do mnie. - zaproponował
- Nie. Jest u ciebie rodzina i nie chcę przeszkadzać.
- Nie będziesz. Poznasz ich. - przytulił mnie.
- No proszę chodź. - błagała Majka.
- No dobra. - uległam im.
Włodarczyk złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w drogę. Młoda opowiadała o swoich zainteresowaniach, o szkole i o rodzinie. Bardzo rozgadana z niej dziewczyna.
- Zaczekajcie tu. - rzekł Wojciech i pobiegł do jakiegoś sklepiku.
- Ile znacie się już w Włodim ? - zapytała
- Hmmm... jakieś pół roku. - odparłam
- A gdzie się poznaliście ?
- Na treningu. - zaśmiałam się. - Akurat miałam wf i nauczyciel wziął nas na halę. Ćwiczyłam z nim w parze. A potem dostałam w głowę piłką.
- Ale beka. - przyznała. - On jest tobą zachwycony. - uśmiechnęła się.- Ciągle o tobie mówi. Zawsze jest uśmiechnięty. Wcześniej też był, ale teraz bardziej. Nie spieprz tego.
Maja troszczy się o niego i chce dla niego jak najlepiej. Bardzo miło z jej strony.
- Proszę. - przyjmujący wręczył mi czerwoną różę.
- Dziękuję. - przytuliłam się do niego.
     Przed jego mieszkaniem wzięłam głęboki oddech. Stresowałam się i to bardzo... Jego rodzice i wujostwo naraz... Otworzył przede mną drzwi i gestem zaprosił mnie. Weszłam niepewnie i stanęłam zaraz przy drzwiach.
- Nie bój się. - szepnął mi i złapał mnie za rękę.
Z małego przedpokoiku przeszliśmy do salonu, gdzie wszyscy byli zgromadzeni.
- Chciałbym przedstawić wam moją dziewczynę. - zaczął. - To jest Emilka.
- Dzień dobry. - rzekłam
Wędrowałam wzrokiem po wszystkich, aż zatrzymałam się na jednym z mężczyzn. Przecież to mój wykładowca, profesor Roman Włodarczyk. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest.
- To jest moja mama, a to tato. - wskazał na małżeństwo. - A to ciocia Klara i wujka Romana pewnie znasz.
Kiwnęłam potwierdzająco.
- Miło Cię poznać. - odparła mama Wojtka
- Siadaj. - pociągnął mnie za sobą chłopak. - Rozgość się.
Siedziałam jak na szpilce. Czułam się tam, jakby nikt mnie nie lubił.
- Czym się zajmujesz ? - zapytała Pani Dorota
- Studiuję. - szepnęłam Wojtkowi na ucho, a on powiedział głośno.
Po tym incydencie, patrzyła się na mnie krzywo. W telewizji leciały akurat wiadomości.
- O cicho cicho. - uspokoił towarzystwo Pan Henryk.
Historia tej dziewczyny jest poruszająca. Niedawno w pożarze straciła swojego tatkę, który był zawodowym strażakiem. Poświęcił on życie dla kilkumiesięcznej dziewczynki. A teraz ona mało co nie straciła życia dla starszej kobiety. Dalej nie słuchałam, bo nie mogłam. W moich oczach stanęły łzy. Jeszcze w telewizji pokazywali zdjęcia z moim tatą.
- Mamo, wyłącz to. - warknął Wojciech
- Cicho, ja tu oglądam. - odparła.
- Mamo! - podniósł głos
- Synu, uspokój się.
Nie wytrzymałam, jak zobaczyłam to zdjęcie jak stoję nad tatą. Szybko wstałam i wyszłam z salonu do jakiegoś pomieszczenia. Zaczęłam płakać. Poczułam jak chłopak przytula mnie. Odwróciłam się w jego stronę i płakałam. Zaczęłam kaszleć, co doprowadziło do rozwalenia blizny w gardle i zaczęłam kaszleć krwią. Wojtek miał na bluzie czerwoną plamę. Odsunęłam się od niego i zatkałam usta. Popatrzył się w dół i wyleciał z pokoju.
- Wujku, chodź szybko ! - usłyszałam
Po chwili oboje stali przy mnie.
- Chodź do łazienki. - profesor wziął mnie pod rękę.
         Po chwili wszystko było już w porządku.
- Przepraszam. - zwróciłam się do Wojtka.
- No wiesz co ? Za co ty mnie przepraszasz ? To ja powinienem za ten telewizor... - spuścił głowę.
- Nie twoja wina. Wracajmy do nich.
Złapałam go za rękę i poszliśmy.
Teraz to już bardzo dziwnie się czułam. Niezłe pierwsze wrażenie sobie wyrobiłam... Zaczął dzwonić mój telefon. Przekazałam go Włodiemu, aby go odebrał.
- Hallo. - zaczął. - Tak, tylko że ona nie może mówić, ze względów zdrowotnych. Będę mówił za nią. - Chwila ciszy. - Yhym, yhym. Będziesz zdawała egzamin. - uśmiechnął się.
Pokazałam mu, żeby zapytał jaki nauczyciel poświadczył.
- A jaki nauczyciel poświadczył ? - zapytał.
Po chwili chłopak oddał mi telefon. Pokazałam mu, żeby mówił.
- Więc egzaminy masz za jutro. - przytulił mnie. - A tym nauczycielem jest jakiś tam Roman Włodarczyk. - uśmiechnął się.
Z szerokim uśmiechem podałam uścisnęłam mężczyźnie dłoń.
- Nie ma za co. Jeśli byś musiała zdobyć 99% i tak bym się tego podjął. Jesteś bardzo zdolną osobą. Podziwiam Cię za twoją odwagę. Powodzenia.
- Dziękuję. - szepnęłam- Ja chcę iść. - powiedziałam Wojtkowi
- Już ?
Pokiwałam głową.
- Dobra, Emilka musi iść. Zaraz wracam, odprowadzę ją.
     
- Przyjdziesz jutro ? - zapytałam chłopaka, który odprowadził mnie pod sam dom.
- Jasne. - uśmiechnął się. - Muszę uciekać... Pa
- Pa. - przytuliłam się do niego.
- Później popiszemy. - rzekł i zaczął się oddalać.
Weszłam do swojego domu i od razu wzięłam się za naukę. To miłe ze strony pana Romana. Nie mogę tego zepsuć, bo załatwię go do końca życia...
Nawet nie wiem kiedy zleciały mi 3 godz. Popatrzyłam na telefon, a tam 5 nieodebranych wiadomości. Wszystkie od Wojtka. Co tam porabiasz ? :* kolejny to: Goście już poszli :D Można spokojnie pisać :p następny: Jesteś na mnie zła ?? Dalej: Przepraszam, jeśli zrobiłem coś źle. I ostatni: Coś Ci się stało ??????? Odpisałam mu: Przepraszam, że nie odpisywałam, ale uczyłam się i nie słyszałam :* Wszystko jest ok ! :* :) I to ja przepraszam :* Wojtuś.... Spać mi się chce....
Zaraz była odpowiedź: To idź spać ;) :*
Ale przecież mieliśmy pisać... wysłałam mu.  Jutro pogadamy ;) przysłał
Jak tak, to poszłam się myć. Szybko mi to poszło i zaraz byłam w łóżku pod kołderką. Dobranoc :* wysłałam chłopakowi. Dobranoc :* dostałam wiadomość.

środa, 8 lipca 2015

Rozdział 18

        Śniadania w szpitalu są okropne ! Jeżeli ktoś się wybiera do szpitala, to koniecznie niech weźmie ze sobą swoje jedzenie. Na szczęście mam murzyna co się zwie Wojtek, który robi mi zakupy i mam co jeść. No właśnie... Miał wczoraj mi napisać jak poszło z dziewczynom...  Ale pewnie z tego wszystkiego zapomniał. Zazdroszczę mu... Znalazł miłość i teraz jest szczęśliwy. A może na mnie kiedyś też przyjdzie czas ? Miejmy nadzieję. Usłyszałam jak drzwi do mojej sali uchylają się. Popatrzyłam się w tamtą stronę i ujrzałam Anię. Niepewnie weszła do sali.
- Cześć. - zaczęła niepewnie.
Wzięłam kartkę i napisałam na niej Cześć 
- Ja chciałam cię przeprosić za tamto. Jest mi strasznie głupio...
Nie ma o czym mówić :) Wszystko jest ok. 
I dalej nasza rozmowa była bardzo miła. Bardzo dobrze, że się pogodziłyśmy. Brakowało mi jej. Nie wiem kiedy zleciała godzina. Niestety Masło musiała już iść do pracy. Lecz długo sama nie byłam w odwiedziny przyszło mi kilku strażaków. Nie mogli się naopowiadać o remoncie naszej remizy. Było wiele przygód, np. pod koniec Rafał wylał farbę na podłogę i została wielka plama. Oni zanurzyli ręce w tej farbie i odcisnęli na ścianie. Mówili też o starej gaśnicy proszkowej, którą opróżniali za strażą. Ponoć był taki dym, że kto nie przechodził myślał, że jest tam wielki pożar. Dawno tak się nie śmiałam. No ale w sumie nie mogę się za bardzo śmiać, bo blizny... Bardzo było mi miło, że mnie odwiedzili. To jest moja druga rodzina, taka kochana. Jednak oni też po godzinie musieli mnie opuścić. Po ich odwiedzinach zabrano mnie na jakieś badania. Byłam z nich zadowolona, bo były coraz lepsze. Popatrzyłam na zegarek, który już wskazywał 14. Ale ten czas szybko leci ! Do mojej sali ktoś wszedł. Przekręciłam się w tamtą stronę i uśmiech zagościł na mojej twarzy.
- Witam Panią. - zawrócił się po angielsku
- Witam Aleksie. Co ty tu robisz ? - szepnęłam
- Odwiedzam moją kochaną przyjaciółkę w szpitalu.
- Nie musiałeś. - pisałam już na kartce.
- Wiem, ale chciałem. - ciągle się uśmiechał.
- Gdzie się zatrzymałeś ?
- W hotelu. I nie idę do ciebie. Nie mam mowy.
Jak się cieszyłam, że Serb mnie odwiedził. Nie spodziewałam się tego. Nie wiedziałam też, że on o tym wie. Jego pozytywne nastawienie do życia, bardzo dobrze wpłynęło na moje samopoczucie. Niestety jest tylko na dzisiaj. Jest tutaj przelotem. 3 godziny gadania to jednak za mało... Trudno mi było się z nim pożegnać. Tak dawno go nie widziałam i teraz znowu rozstajemy się na dłużej. No ale co zrobisz ? Nic nie zrobisz. Byłam już lekko zmęczona tymi odwiedzinami, więc postanowiłam na drzemkę przed kolacją. Zamknęłam powieki i wygonie się ułożyłam. Jednak ta rozkosz nie trwała długo, bo przerwało mi ją pukanie do drzwi. Lekko zdenerwowana popatrzyłam na tego kto śmiał zakłócić mój spokój. Moim oczom ukazał się Wojtek.
- Hej malutka. - przytulił mnie.
- Hej. Jak z dziewczyną ? - szeptałam - Zgodziła się ?
- Wiesz... Nie zapytałem jej.
- Dlaczego ?
- Wymiękłem.
- To na co ty jeszcze czekasz ?! Idź teraz do niej i pytaj ! Leć.
Wstał niepewnie i powoli opuścił salę. Jednak po chwili wrócił i usiadł na krzesełku. Zdziwiona wpatrywałam się w niego.
- Nie pozwalają wnosić kwiatów, więc lipa. Ale cóż.
Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Emilka. - zaczął. - Zostaniesz moją dziewczyną ?
Przez chwilę nie docierało do mnie to co powiedział. Nie wiedziałam co mam zrobić. Łza spłynęła mi po policzku.
- Wszystko dobrze ? - zapytał
- Tak i to w jakim porządku. - uśmiechnęłam się.
- To jak ?
- Zgadzam się.
Z szerokim uśmiechem przytulił mnie. Nie wiedziałam, że takie szczęście mnie spotka. Złapałam go za dłoń i wpatrywałam w jego rozpromienioną twarz. Jednak jest tylko mój. Stało się to o czym marzyłam.
        Zbliżała się godzina 22 a do mnie dalej nie dochodziło to, co miało miejsce kilka godzin temu. Mimo to, że jestem w szpitalu jestem bardzo szczęśliwa. Teraz już nie ważne czy jestem w szpitalu czy w domu, ważne że jestem z nim.

niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 17

2 TYGODNIE PÓŹNIEJ
       
       Z dnia na dzień jest ze mną coraz lepiej.  Siły mi wróciły i już w miarę wszystko robię sama. Nie mogę mówić ani jeść. W przełyku mam blizny, które jeszcze łatwo się rozwalają. Dlatego moja rozmowa polega na pisaniu na kartce, a z Wojtkiem mamy już własny język migowy. Zostając przy Wojtku... Zaobserwowałam, że od kilku dni jest jakiś inny... Mniej mówi, jest bardziej taki przybity. Zapytałabym się go, ale nie chcę się narzucać. Z resztą to mój przyjaciel i jak by coś się działo, to raczej by mi powiedział.
Właśnie przyszedł do mnie w odwiedziny. I znowu był taki dziwny. Zapytam go o to, ale to za chwilę.
-Cześć malutka. - podszedł do mnie i lekko przytulił.
- Cześć.
I nastała chwila ciszy.
- Emilka... - zaczął - Bo ja muszę powiedzieć Ci coś ważnego. Zakochałem się... I nie bardzo wiem, jak zapytać ją o to czy chce ze mną być...
Ta informacja mnie zasmuciła. Stracę go, bo on będzie teraz wolny czas spędzał z nią.
- Jak ty byś chciała, aby ktoś zaproponował Ci związek ?
-Hmmm nigdy się nad tym nie zastanawiałam. - stwierdziłam - Ale chyba wolałabym tak skromnie. Po prostu bukiet kwiatów i pytanie czy chcę być jego dziewczyną. - uśmiechnęłam się
- A jakie kwiaty ? Bo ja się nie znam na dziewczynach. - zaśmiał się
- Ja bym chciała róże. Czerwone najlepiej. Ale słoneczniki też by mogły być.
- Dziękuję.
Po tym znowu był sobą. Wiecznie uśmiechniętym, wyluzowanym Wojtkiem. Na myśl, że go tracę robi mi się słabo. Kolejną osobę w moim życiu muszę pożegnać...
- Mówię Ci, polubisz ją. Jest kochana. A odważna, jak mało kto. Na jej widok uśmiech sam się pojawia. Mówię Ci, znajdziecie wspólny język. - był podekscytowany.
- To może leć do niej i zapytaj. - powiedziałam
- Nie, teraz nie mogę. Muszę pobyć z tobą. No i nie ma jej jeszcze. W pracy jest. - puścił mi oczko.
- Nie musisz ze mną siedzieć. -rzekłam
- No wiem, ale chcę. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, nie ?
- No a jak.
Nasza rozmowa się dłużyła i dłużyła. Włodi przesiedział ze mną jakieś 3 godziny. Dochodziła 18...
- Leć, bo kwiaciarnie Ci zamkną. - uśmiechnęłam się.
- No dobra. - westchnął
- Jutro przychodzisz i mówisz jak poszło. - przytuliłam go
- Okej. To pa.
- Pa. Trzymam kciuki.
- Dzięki. - po tych słowach wyszedł.
W końcu mam czas na przmyślenia. Ale ja jestem egoistką ! Co ja myślałam, że on będzie tylko mój na zawsze ?? Głupia jestem. Ale to mój przyjaciel... Powinnam się cieszyć jego szczęściem. I chyba muszę się tego nauczyć. Może jak poznam jego wybrankę, to będzie mi lepiej. Z tego co mówił wydaje się być fajną dziewczyną. Kibicuje Wojtkowi, żeby było mu jak najlepiej w życiu. Czasami żałuję, że wyciągnęli mnie z tego pożaru. Tam by był koniec mojego ziemskiego życia. Być może poszłabym do nieba. A tam by było idealnie. Dołączyłabym do moich rodziców, którzy na mnie czekają, a ja nie mogę się doczekać tego spotkania.
- Zabieramy Panią na badania. - weszła pielegniarka i przemieściła moje łóżko.





Trochę było przerwy... przepraszam

wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 16

OCZAMI WOJTKA

     Już dwa tygodnie minęło od tego najgorszego dnia w moim życiu. Nadal nie mogę się po tym pozbierać. Ta mała osóbka, stała się moim całym światem. Mimo iż byliśmy tylko przyjaciółmi, ona była najważniejszą osobą. A teraz jej nie ma... Nie mogę z nią porozmawiać, nie mogę się do niej przytulić. Nie widzę jej pięknego uśmiechu, którego nikt w stanie nie jest się oprzeć. Każdy się nim zachwycał.
- Synku, powiesz mi w końcu, co się stało. Jesteśmy już u Ciebie tydzień, a ty ciągle chodzisz przybity. Nie jesteś tym samym chłopakiem. Zniknął ten twój uśmiech, co zawsze gościł na twojej twarzy. Nigdzie nie wychodzisz. Martwimy się o Ciebie... - usiadła koło mnie mama
- Nic mi nie jest. - westchnąłem
- No mów. Co dziewczyna Cię rzuciła ?
To trochę zabolało. W moich oczach zebrały się łzy. To jest o wiele gorsze niż rzucenie...
- Mamo... moja przyjaciółka, leży w szpitalu. Lekarze nie dają jej szans. Ma poparzone drogi oddechowe. Jest w śpiączce, bo by nie zniosła tego bólu. Ona nawet sama nie oddycha ! Najgorsze jest to, że ludzie z tego nie wychodzą... - opowiadałem -  Najgorsze jest to, że to się stało, jak mieliśmy być razem w kinie. Akurat w tedy, jak szła do galerii, musiała zawyć syrena. Gdybym jednak po nią pojechał, gdybym nie pozwolił jej iść, to by tam nie leżała. Teraz by się szykowała do egzaminu. Dlaczego jej pozwoliłem ?
Moja rodzicielka widząc łzy spływające po moich policzkach, otarła je i przytuliła mnie.
- Synku, to nie twoja wina. Ona wyjdzie z tego, zobaczysz. - pocieszała mnie
- Dziękuję mamo. - przytuliłem się do niej.


OCZAMI PAWŁA

         Siedzę w szpitalu już drugą godzinę. Nie potrafię jej tu tak samej zostawić. Jak widzę ją wśród tych rurek, serce mi pęka. Dlaczego ona ? Emilka w swoim życiu miała już dość tragedii... I tak jest twarda, podziwiam ją bardzo. Ja na jej miejscu już dawno bym się załamał.
Właśnie teraz wybudzają ją ze śpiączki. Cholerny czas oczekiwania, niepewności. Nie mówiłem nic o tym Wojtkowi... Za dużo się tym przejmuje... Chciałem też, żeby miał niespodziankę, jak tu przyjdzie. A powinien być za jakąś godzinę.
Po jakimś czasie wyszedł z sali lekarz.
- Udało nam się ją wybudzić. Ale będzie musiał Pan jeszcze poczekać, aby do niej wejść. Oczywiście musi mieć Pan fartuch. - oznajmił starszy mężczyzna.
- Dziękuję Panu bardzo ! - uśmiechnąłem się i uścisnąłem jego dłoń.
     Odczekałem jeszcze jakieś 30 min i mogłem już do niej wejść. Kiedy stanąłem koło jej łóżka, byłem szczęśliwy, a z drugiej strony smutny. Szczęśliwy, bo ona żyje, jest z nami, a smutny, bo bardzo cierpi, nie może mówić i jest słaba. Mimo tego bólu na mój widok lekko się uśmiechnęła.
- Moja kochana siostrzyczka. - po chwili ciszy coś z siebie wydusiłem.
Łza spłynęła mi po policzku. Nie wiedziałem, co mam robić. Czy siedzieć tylko koło mniej, czy coś mówić. Postanowiłem jej opowiadać o zdarzeniach w ostatnim czasie. Chciałbym ją teraz przytulić, ale niestety nie mogę. To jest okropne.
- Zaraz wracam. - oznajmiłem jej i wyszedłem na korytarz.
Wojtek zaraz ma tu się zjawić, więc poczekam na niego tutaj.
Po chwili ujrzałem wysokiego chłopaka idącego w moją stronę. Towarzyszyły mu jeszcze jakieś dwie inne postacie.


OCZAMI WOJTKA

Przed salą Emilki stał Paweł. Wyglądał tak jakoś dziwnie... Musiało coś się stać.
- Siemka Zati. - przywitałem się z nim.
- Siemka. - podał mi rękę. - Dzień dobry. - te słowa skierował do moich rodziców, którzy postanowili mi towarzyszyć.
- Co z Emilką ? - zapytałem
W oczach Pawła dostrzegłem niepokój.
- Włodi słuchaj... - zaczął, a mi po tych słowach zrobiło się słabo.
Czarne scenariusze przebiegały mi przez głowę.
- Wojtek uspokój się. - położył dłoń na moim ramieniu.
- Jak mam się uspokoić, co ? - szepnąłem zdenerwowany
-  Powinieneś się cieszyć.
- Cieszyć ?! Ty słyszysz co mówisz ?! - zdenerwował mnie
- Ale co ja takiego powiedziałem ? - rzekł ze spokojem - Dobra, widzę że już jesteś na mnie wkurzony, więc cię nie trzymam. Idź do niej, na pewno się ucieszy. - jego kąciki ust lekko uniosły się.
Nie wiedziałem dokładnie o co mu chodzi. Popatrzyłem przez szybę do jej sali. Jej niebieskie oczy skierowane były ku sufitowi. Ona się obudziła. Ona żyje ! Od razu się ożywiłem. Odwróciłem się do towarzystwa i mocno się uśmiechnąłem. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do jej sali. Powoli podszedłem do jej łóżka. Kiedy popatrzyła się na mnie, na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Mimo jej wielkiego cierpienia, też się uśmiechnęła.
- Dzień dobry malutka. - powiedziałem zadowolony - Długo pospałaś.
W jej oczach widziałem, że mnie przeprasza.
- Nie musisz mnie przepraszać. Te przeprosiny, to powrót do nas. - uśmiechnąłem się
Nasze spotkanie zakończył lekarz, który poinformował mnie, że muszę wyjść, ponieważ muszą zrobić badania i nie można już Emilki odwiedzać.
- Do jutra malutka. - rzuciłem na odchodne i pomachałem jej.
Na korytarzu czekali na mnie rodzice.
- Takiego Wojtka nam brakowało. - mama objęła mnie ramieniem.
- Popatrz, jak to jedna dziewczyna może tyle zdziałać. - zaśmiał się tato.
Czułem jak moja twarz się  czerwieni. Naszczęście tego nie zauważyli...
     Po powrocie do domu zadzwoniłem do Pawła. Nie mogłem się z nim nagadać. Powiedział, że widać moje uczucie, jakie żywię do jego siostry... Dodał mi otuchy i nakierował na odpowiednią drogę.
Resztę wieczora spędziłem wraz z rodzicami przy telewizorze. Ten dzień był naprawdę piękny....

środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 15

       Obudziłam się niewyspana. No ale cóż, trzeba iść do szkoły. W końcu za 2 tygodnie mam egzaminy. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Tam szybkie upiększanie i po 15 min byłam już w kuchni przy stoliku. Nie miałam na nic siły, więc płatki były moim śniadaniem.
          Podążałam bełchatowskimi chodnikami w stronę przystanku autobusowego. Stwierdziłam, że nie mam siły na prowadzenie samochodu, dlatego wybrałam komunikację miejską. Byłam jakieś 200 metrów od przystanku, kiedy podjechał autobus, z którego nikt nie wysiadał, ani nikt nie wchodził. Rzuciłam się biegiem, bo musiałam zdążyć. Jeszcze nigdy tak szybko nie biegłam. Drzwi się już zamykały i w ostatniej chwili udało mi się wślizgnąć do środka. Zdyszana stanęłam pod oknem, bo wszystkie miejsca były zajęte.



OCZAMI WOJTKA


       Miałem parę spraw na mieście, a byłem trochę zmęczony, więc musiałem zostawić samochód i wybrać się autobusem. Siedziałem właśnie koło jakieś pani, a koło mnie stały jakieś dziewczyny. Nastolatki, fanki siatkówki, bo ciągle gadały o Skrze. Wiem, że chce na siebie zwrócić moją uwagę... Autobus stanął na jakimś przystanku. Chwilę czekał i nikt nie wsiadał. Kiedy drzwi się zamykały, do środka wpadła jakaś dziewczyna. Od razu ją poznałem. Mimowolnie uśmiech pojawił mi się na twarzy.
- Siadaj. - rzekłem do nastolatki i ustąpiłem jej miejsca.
Widziałem jak zaczyna się "jarać". Mało co nie zemdlała z podniecenia.
- Widziałaś, mówiłam, że podobam mu się. - usłyszałem słowa małolaty.
Nie zwracałem na niej uwagi. W mojej głowie teraz była tylko jedna kobieta. Ta, za którą właśnie stałem i przymierzałem się do przestraszenia jej. Zbliżyłem buzię do jej ucha i krzyknąłem. Ona nawet nie drgnęła. Oderwała tylko wzrok od telefonu i odwróciła się w moją stronę.
- Ty tak na serio, czy downa masz  ? - zapytała ze zdziwieniem
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. - powiedziałem sarkastycznie


OCZAMI EMILKI


- Co ty robisz w autobusie ? - zapytałam
- Ale się ze mną witasz. - zrobił smutną minę.
- Heejjj Wojtek. - powiedziałam miło i stanęłam na palcach, aby objąć go wokół szyi.
Czułam jak obejmuje mnie swoimi rękoma i podnosi do góry.
- Ale ty jesteś malutka. - posłał mi uśmiech.
- Małe jest piękne.
- Nie zaprzeczam. - puścił mi oczko.
Uśmiechnęłam się tylko, bo nie wiedziałam co mam zrobić. Czułam się dziwnie po tych słowach.. Czy on właśnie przyznał, że ja jestem ładna ? Byłam zdezorientowana.
- Twój przystanek. - z zamyśleń wyrwał mnie Włodarczyk. - O której kończy ?
- o 14. - przytuliłam się do niego i opuściłam środek transportu.
Całą drogę do szkoły myślałam o tych słowach przyjmującego. Doszłam do wniosku, że przecież przyjaciele tak do siebie mówią. Czyli to nic więcej między nami...
       Nie mogłam się skupić na zajęciach. Strasznie chciało mi się spać. Tak to jest jak się wraca do domu po 2 w nocy i zasypia po 3, a później się wstaje po 7... Wszystko to przez tą podróż, ale było warto.
         W końcu zajęcia dobiegły końca i mogłam opuścić budynek szkoły. Na dworze było ciepło, więc krótki rękawek wystarczał. Byłam już na placu przed szkołą, kiedy zawołam mnie Robert.
- Emilka ! Profesor Włodarczyk cię woła !
- Co ? Po co ?! Przecież ja nic nie zrobiłam. - przestraszyłam się. - Ehh pewnie wydaliście mnie, że to ja rzuciłam tą kulkę ? - westchnęłam zrezygnowana
- Emilka, podejdź do mnie. - przyszedł profesor.
Trochę przestraszona wykonałam jego polecenie.
- Powiedz mi, skąd to zamiłowanie do ratownictwa medycznego ?
- Yyyy, zaczęło się wszystko od straży. - uśmiechnęłam się - Zawsze interesowałam się pierwszą pomocą, medycyną. No tak się tu znalazłam.
- Dobrze, że tak zrobiłaś. Nadajesz się do tego. Widać po tobie, że cała się temu poświęcasz. Do tego kochasz siatkówkę. To jest piękne, że masz pasję i się w nich spełniasz. - uśmiechnął się. - Możesz iść, już cię nie trzymam.
- Dziękuję, do widzenia !
Ulżyło mi, że tylko o to mu chodziło. Jest bardzo dobrym profesorem. Miły człowiek, ale surowy.
Przed placem stał srebrny samochód, a na nim opierał się wysoki chłopak. Na jego widok od razu się uśmiechnęłam.
- Biegun ! - usłyszałam za sobą głos profesora.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Twoja bluza. - podszedł do mnie i wręczył mi moją bluzę ze Skry.
- Dziękuję bardzo. Zapomniałam o niej.
Pan Włodarczyk podniósł rękę w geście powitalnym. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Do widzenia. - odeszłam do przyjaciela.
- Cześć krasnoludku. - przytulił się do mnie.
- Cześć olbrzymie. - zaśmiałam się. - A ty co tu robisz ?
- A przyjechałem po moją przyjaciółkę
- Ooo to miło z twojej strony. Szczęściara z niej.
Otworzył mi drzwi i wsiadłam do jego fury.
- Zapraszam cię dzisiaj do kina. - odezwał się po chwilowej ciszy.
- Mnie ? Z jakiej to okazji ?
- Tak o. Dawno nie byłem, a samemu tak lipa chodzić.
- No dobra, ale płacę za siebie. - puściłam mu oczko.
- Nie, ja cię zabieram to ja stawiam.
- To jak tak, to ja nie idę.
- No dobra. - westchnął. - A o której ?
- O 19.15 jest film.
- Okej, to spotkamy się się na miejscu. Będę musiała jeszcze podejść w pewne miejsce. To do zobaczenia. - przytuliłam się do niego i popędziłam do domu.
Szybko zjadłam obiad, nastawiłam budzik i ucięłam sobie drzemkę.
           Obudziłam się o 18. Poszłam do łazienki i zaczęłam się szykować na wypad do kina. Miło z jego strony, ja też dawno nie byłam w kinie.
Przechodziłam właśnie koło remizy strażackiej, kiedy dostałam sms'a. Wyciągnęłam telefon, a tam widnieje tekst Alarm OSP i nagle zaczęła wyć syrena. Dawno nie byłam na akcji i z chęcią bym pojechała, ale przecież Wojtek... Wojtuś przepraszam Cię, ale niestety nie mogę przyjść... Syrena wyje i wesz... Przepraszam Cię bardzo... wysłałam do niego wiadomość. Po chwili zbiegło się jeszcze kilka osób. Zaczęłam się przebierać, kiedy usłyszałam, że mamy wezwanie do pożaru kamienicy. Adrenalina od razu podskoczyła. Wskoczyłam do wozu i próbowałam o tym nie myśleć o tej akcji. Przepraszam jeszcze raz. Pójdziemy jutro, obiecuję. Aha i pamiętaj, że zawsze jestem i będę z Tobą. Nie ważne co się stanie. Obiecuję, że Cię nie opuszczę. Wiadomość została wysłana.
Na miejscu byliśmy pierwsi i zastaliśmy tam cały budynek w ogniu. Ten widok był przerażający. Założyłam butlę tlenową i wyskoczyłam z wozu. Mieliśmy rozkaz wejścia do środka i odszukania 3 osób. Weszłam z moimi braćmi i zaczęły się poszukiwania. Widoczność była ograniczona przez dym... Po chwili odnaleźliśmy małżeństwo, które zaczął wyprowadzać Łukasz z Robertem. Za nimi poszedł też Dominik. Przecież miały być 3 osoby ! Ja szłam dalej, muszę znaleźć. Było ciężko, ale nie mogłam się poddać. W pewnym momencie dostrzegłam starszą kobietę. Szybko do niej podeszłam i pomogłam jej wstać. Powiedziałam jej jak ma się poruszać, aby było jej lepiej. Do wyjścia było 10 metrów. Puściłam kobietę i kazałam jej opuścić budynek. Latarka mi przed chwilą wypadła i chciałam ją wziąć. Odwróciłam się i w moich oczach staną ogień. Nagle było mi bardzo gorąco. Nie mogłam oddychać bo wszystko mnie piekło. Leżałam na podłodze i nie wiedziałam co się dzieje dookoła mnie. Nie miałam już sił by walczyć...


OCZAMI RAFAŁA (komendanta)


Chłopaki wyszli z małżeństwem i Emilka prowadziła kolejną kobietę. Dostrzegłem staruszkę przy wyjściu i chłopacy pomogli jej dojść do karetki. Nagle usłyszałem wilki huk i języki ognia wyszły przez okna. Stałem jak sparaliżowany.
- Emilka ! - tylko to udało mi się wydusić z siebie.
Wziąłem szybko aparat tlenowy i wbiegłem do środka. Ujrzałem ją na podłodze. Kiedy podszedłem do niej, spostrzegłem się, że jest źle. Jej hełm był cały czarny, a Nomex był przypalony. Szybko ją wyciągnąłem w sposób bezpieczny i zaniosłem do karetki. Zaczęli ją rozbierać. Jej skóra na szyi była poparzona. Jej usta i nos były poparzone !
- Prawdopodobnie ma poparzone drogi oddechowe i to w dużym stopniu. - oznajmił ratownik medyczny. - Natychmiast bierzemy ją do szpitala.
Kiwnąłem głową i odjechali.



OCZAMI PAWŁA

       Nie ma to jak własne mieszkanie. Stefan dał nam kilka dni wolnego, więc wróciłem do Bełchatowa. Usadowiłem się wygodnie w fotelu i włączyłem mój ulubiony film. Moje oglądanie przerwał mi dzwonek telefonu. Popatrzyłem na wyświetlacz. Numer nieznajomy.
- Hallo ? - odebrałem
- Czy dodzwoniłem się do Pana Pawła Zatorskiego ? - usłyszałem
- Tak. O co chodzi ?
- Pan jest bratem Pani Emilii Biegun ?
- Tak, coś się stało ?
- Pani Emilia została przewieziona do szpitala w Łodzi. Jest w bardzo ciężkim stanie. Gdyby pan mógł przyjechać...
- Jasne, zaraz będę. - oznajmiłem i rozłączyłem się
Szybko wziąłem bluzę i wybiegłem z mieszkania. Zacząłem się dobijać do mieszkania Wojtka, lecz nikt nie otwierał. Nie miałem czasu, więc zbiegłem na dół. W drzwiach wpadłem na kogoś.
- Eee Zati, gdzie ty się tak śpieszysz ? - zaśmiał się Wojtek.
- Włodi, Emilka jest w szpitalu ! Jest z nią bardzo źle !
Od razu mina mu zrzedła i pobiegliśmy do samochodu.
         Nie spuszczałem nogi z gazu, musiałem być u niej szybko.
          Wbiegliśmy do szpitala i w recepcji dowiedziałem się gdzie leży. Szybko się tam udaliśmy. Przed salą stał lekarz.
- Panie doktorze, co z nią ? - zapytałem
- Pan Paweł ?
- Tak, tak,
- Więc, jej stan jest krytyczny. Ma w dużym stopniu poparzone drogi oddechowe. Teraz jest w izolatce, ponieważ nie mogą się do niej dostać żadne bakterie.
- Wyjdzie z tego ? - Włodi ze łzami w oczach szepnął
- Nie będę panów oszukiwał. 99% osób z poparzeniem dróg oddechowych niestety umiera... Dla niej też nie ma szans. Poparzenie jest zbyt za duże. Przykro mi.
Łzy spływały po moich policzkach. Włodi też się złamał. Chłopak nie wytrzymał i krzyknął na cały głos Emilka !


OCZAMI EMILKI


Miałam jakąś świadomość co się wokół mnie dzieje. Czułam, że jestem w szpitalu. Czułam, że nic nie mogę zrobić i że nie mam sił. W pewnym momencie doszedł do mnie krzyk mojego imienia. To był Wojtek. Teraz byłam już "spełniona". Przestałam czuć ból i tylko usłyszałam długi, ciągły dźwięk...

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 14

Wojtek był w łazience, więc miałam jeszcze chwilę dla siebie przed śniadaniem. Weszłam na Snapchat'a i odebrałam Snapy od koleżanek. Gabryśka wysłała ze swoim Kubą. Są taką słodką parą... Widać, że się kochają i to nie jest żadne zauroczenie. Eliza i Ania też wysłały zdjęcia ze swoimi chłopakami. Więc ja postanowiłam wysłać im swoje. Kiedy robiłam sobie "selfie", Wojtek wyszedł z łazienki i podszedł do mnie. Efektem tego było nasze wspólne zdjęcie.
- Mogę wysłać ? - zapytałam 
- No raczej. - puścił mi oczko 
Podpisałam: a ja z kolegom. Zaznaczyłam wszystkich i wysłałam. Niechcący zaznaczyłam też Wojtka... No ale trudno. 
- To lecimy na śniadanie ? - przerwał ciszę
- Tak, tak.
W drodze do restauracji dostałam snapa od Ani. Czarne tło a na nim napis: Słodko razem wyglądacie :* Ja szybko jej wysłałam, że to tylko mój kolega. Ale oczywiście chciałam, żeby tak nie było...
Kiedy byliśmy na miejscu, dostrzegłam Chrapkowskich przy kasie.
- Witam państwa. - przytuliłam się z nimi na powitanie.
- Siadamy razem do stolika ? - zapytała Daga.
- Jasne. - uśmiechnęłam się
Po zamówieniu zajęliśmy nasze miejsca.



OCZAMI CHRAPKA


Rozmawiałem z Wojtkiem, kiedy otwierał on Snapy. Ten chłopak ciągle był uśmiechnięty. Kiedy otworzył Snapa od Emilki od razu się zasmucił. Widziałem, że byli na zdjęciu razem, ale podpis był a ja z kolegom. On jest w niej zakochany... Postanowiłem o tym porozmawiać z żoną, ale to musiało poczekać, bo była zajęta rozmową z Emilką.




OCZAMI EMILKI


    Po śniadaniu postanowiliśmy pójść na spacer. Było chłodnawo, dlatego miałam na sobie czarne rurki. Kiedy szliśmy chodnikiem na mojej drodze stanęła wielka plama jakiejś mazi. Musiałam zrobić duży krok aby ją ominąć. Więc zrobiłam ten krok i to był błąd. Usłyszałam tylko trzask moich spodni. Pozostali najwidoczniej nic nie słyszeli, bo szli dalej.
- Ej ziomki, mamy problem. - obwieściłam.
Wszyscy na mnie popatrzyli z zapytaniem.
- Strzeliły mi spodnie.
Buchnęli śmiechem.
- No dzięki wam. - "fochnęłam się"
- Pokaż. - podeszła do mnie Daga i popatrzyła na moje spodnie. - O kobieto... To nieźle widać. Ma z 30 cm...
- No ładnie. - szepnęłam. - I co ja teraz zrobię ? Ludzie patrzą się na mnie, jak na debilkę.
Wojtek podszedł do mnie, stanął za mną i objął w pasie.
- Masz moją bluzę. - podał mi ubranie Piotrek
Zawiązałam ją na pasie, żeby zakryć rozerwanie.
- Możemy prosić o zdjęcia ? - podeszły jakieś dziewczyny i "porwały" chłopaków.
Usiadłyśmy z Dagmarą na ławce.
- Emilka... mogę o coś zapytać ?
- Wal śmiało. - uśmiechnęłam się
- Czy ty kochasz Wojtka ?
To pytanie mnie zszokowało. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
- Skąd takie pytanie ? - odezwałam się po chwili ciszy
- No bo to widać. Zakochałaś się w nim. A on w tobie...
- Dobra zakochałam się, ale co z tego ? On ma mnie jedynie za koleżankę.
- Tak, koleżankę którą kocha ! Jestem pewna, że będziecie razem. I jak już do tego dojdzie, mamy z Piotrkiem pierwsi o tym wiedzieć.
- Dobra, ale do tego i tak nigdy nie dojdzie. - szepnęłam.
- O czym gadacie ? - wrócili nasi towarzysze
- O tym, że nie chcemy wracać. - wymyśliłam szybko.
- A kto chce ? - pisnął Wojtek - Mamy tylko 2 godziny do pociągu.
- Trzeba wracać, bo ja jeszcze nie spakowana.
Ruszyliśmy w stronę naszego hotelu. Jakoś tak nikt nie był rozmowny...
Rozeszliśmy się do swoich pokoi. Żeby przerwać tą ciszę włączyłam muzykę. Niechętnie wzięłam się za pakownie. Nie chciało mi się wszystkiego dokładnie składać, więc wrzucałam rzeczy byle jak. Popatrzyłam na Wojtka. Był taki... dziwny. Na jego twarzy nie gościł ten piękny, zaraźliwy uśmiech... Kompletnie nie wiedziałam co się stało..
- Wojtek... - zaczęłam - Mogę Ci jakoś pomóc ?
Popatrzył na mnie i lekko się uśmiechnął. Podszedł i złapał moje ręce.
- Wojtek... - szepnęłam
Zaczął mną obracać i tańczyć w rytm piosenki, wydobywającej się z głośników telefonu. Zaczęłam się śmiać, bo to były tak głupie ruchy, że aż śmieszne. Jemu też od razu poprawił się humor. Do pokoju wparowali Chrapkowscy.
- Imprezka bez nas ? - zapytali i przyłączyli się do nas.
- Ja muszę do kibelka. - oznajmiłam i opuściłam towarzystwo.
Kiedy wychodziłam z łazienki, przystanęłam na chwilę. Obserwowałam "tańczących". Wszyscy na swoich twarzach mieli szeroki uśmiech. Byli zadowoleni. W pewnym momencie spojrzenie Włodarczyka spotkało się z moim. Posłał mi szczery uśmiech. Moje kąciki ust lekko uniosły się do góry, a w oczach pojawiły się łzy. Chyba coś zobaczył, bo jego twarz już się nie śmiała. Nie zastanawiając się co robię, podeszłam do niego i przytuliłam się. Nikt już w tedy nie tańczył...
- Co jest ? - zapytał, gładząc mnie po plecach.
- Mój tato by Cię polubił. - szepnęłam. - A on za żadnym moim kolegą nie przepadał. No z wyjątkiem Pita. Zazdroszczę tym dziewczyną, którch rodzice wypytują o chłopaków. Mają do kogo pójść, a jak coś się stanie, zawsze im pomogą. Ja nikoga takiego nie mam. - łza spłynęła mi po policzku.
- Głupio mi to mówić, ale nie wiem co powiedzieć. - rzekł przyjmujący.
- Obiecajcie, że będziecie dla mnie jak rodzeństwo.
- Obiecujemy. - powiedzieli równocześnie i było grupowe przytulanie.
- Przepraszam was za to... Tańczymy dalej !
Podgłośniłam muzykę i zaczęłam tańczyć.
   Po jakiś 20 min tańca, musieliśmy kończyć. Wszystko posprzątaliśmy i opuściliśmy pokój. Oddaliśmy kluczyk i byliśmy gotowi do podróży.
- Odprowadzimy was. - obwieściło małżeństwo.
Nasze ostatnie chwile w Szczecinie.
       Wchodziliśmy do pociągu. Odwróciłam się do przyjaciół i pomachałam im. Odnalazłam Włodarczyka i zajęłam miejsce. Jeszcze przez szybę pomachałam Chrapkowskim. I ruszyliśmy. To były wspaniałe wakacje. Nigdy ich nie zapomnę. Poznałam wspaniałych ludzi, którzy stali się moim rodzeństwem. Zaczęłam wspominać sobie wszystkie chwile. Na to wszystko uśmiech wkradł mi się na buzi. Popatrzyłam na Wojtka, który był zaczytany w swoją nową książkę. To szystko dzięki niemu. Nigdy mu tego nie zapomnę.
Wzięłam moją książkę ze studiów i zaczęłam się uczyć. Egzaminy za 2 tygodnie, czyli mało czasu. Jeszcze jutro mam na 9.00 do szkoły. Nie wiem jak ja wstanę...
Książka pochłonęła mnie totalnie. Kiedy oderwałam się od niej, spostrzegłam się, że czytam już 3 godz.
- Idziemy spać ? - zapytał Wotjek widząc zmęczenie na mojej twarzy.
Kiwnęłam głową i oparłam się o szybę. - Chodź do mnie. - oznajmił
Usiadłam koło niego i oparłam się. Troszczył się o mnie, a to było takie słodkie...
- Dziękuję. - szepnęłam i zamknęłam oczy.






Może być ? :)





niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 13

MIESIĄC PÓŹNIEJ

    Moje życie leci powoli, ale spokojnie. Z praktykami wszystko dobrze. Codziennie poświęcam kilka godzin na naukę do egzaminów. To już tuż tuż, a materiałów jest pełno. Mój klub siatkarski zdobył mistrzostwo, podobnie jak Skra. Trafiła mi się dobra praca, a mianowicie opiekunka. Moja sąsiadka awansowała, co wpłynęło na jej godziny pracy i czas w domu. Chętnie się zgodziłam, a jej zapłata jest bardzo dobra. Jednak później jestem sama... Paweł wyjechał na zgrupowanie do Spały i widujemy się raz na tydzień. Ania poznała Krzyśka i to z nim spędza większość czasu, podobnie pozostałe dziewczyny... Eliza ma Michała, Gabryśka Kubę, a Sabina wyjechała na studia do Lubina.
Ale pewnie najbardziej zastanawia was co z Wojtkiem ?
Z Wojtkiem nie rozmawiałam od dnia w którym Skra została Mistrzem. W ogóle też go nie spotkałam. Jedynie jakieś 2 tygodnie temu widziałam go w galerii, a tak to nic po za tym.
         Obudziłam się o 2 w nocy. Dzisiaj wyjeżdżam do Szczecina na Plaża Open w Mikstach. Nie wiem kto jest moim partnerem, bo Paweł miał mi jakiegoś załatwić. Zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do łazienki. Szybki prysznic, uczesanie się i ubranie. Miałam już tylko 35 min. Szybko poszłam po torbę z rzeczami i zbiegłam do przedpokoju.  Jeszcze szybko sprawdziłam czy wszystko zabrałam. Gdy już byłam pewna, wyszłam na dwór i zamknęłam dom. Na dworzec dotarłam pieszo. Sapałam jak lokomotywa. Podeszłam do okienka kasy i kupiłam bilet. Po zakupie papierka usiadłam na ławce i czekałam na mojego partnera do gry. Nikogo nie widziałam, a czas uciekał. Wyjęłam telefon i napisałam wiadomość do brata: Nikogo tu nie ma. Wracam do domu. Bardzo szybko przyszła mi odpowiedź. Czekaj jeszcze chwile, na pewno przyjdzie. Postanowiłam zrobić tak, jak powiedział. Ze zdenerwowania wstałam i zaczęłam chodzić w tą i z powrotem. Kiedy tak chodziłam, zobaczyłam, że na ławce siedział jakiś chłopak. Odwrócił się w moją stronę. To był Wojtek.
- Cześć. - zaczęłam rozmowę.
- Cześć. - powiedział sucho.
- Co tu robisz ? - zapytałam
- Czekam na kogoś.
- Wojtek, ja cię bardzo przepraszam. Przepraszam za tego sms'a. Mogłam napisać to jakoś lepiej, ale byłam totalnie padnięta. Uwierz mi, chciałam z tobą pójść, ale nie miałam sił. Przepraszam.
Popatrzył na mnie i uśmiechnął się.
- Wiesz co ? Może zacznijmy wszystko od nowa ? - zaproponowałam
- Wojtek jestem. - podał mi dłoń
- Emilka. - zaśmiałam się - A więc na kogo czekasz ?
- Yyy na moją partnerkę. Znaczy dziewczynę. Znaczy... Matko - zaczął się motać. - Partnerkę, ale do gry. Paweł miał mi kogoś załatwić do Mikstów Plaży Open. Ale chyba nie przyjdzie...
- Już przyszła. - uśmiechnęłam się
- No nie mów, że ty. - poderwał się
- Najwidoczniej Paweł to zaplanował. -zaśmiałam się. - Mi powiedział, że załatwi najlepszego partnera. Wiesz co ? Mam pomysł. Wkręcimy go. Napiszę do niego, że idę do domu bo partner nie przyszedł, a ty to samo napiszesz po chwili. - obwieściłam.
- Dobra. - zaśmiał się.
Napisałam wiadomość i wysłałam. Weszliśmy do pociągu i zajęliśmy swoje miejsca. Nakazałam Wojtkowi wysłać sms do brata. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu. Do przyjmującego przyszedł sms: No nieeee. Właśnie się z nią minąłeś. :( ;( Zaczęliśmy się śmiać. Zrobiliśmy sobie selfie i wysłaliśmy Zatiemu z dopiskiem ,,Jado debile do Szczecina ;) ".
- Jestem śpiąca. - rzekłam
- Oprzyj się o mnie i śpi. - oznajmił
- Nie, nie. Będzie ci niewygodnie.
- Żartujesz ? Opieraj się i koniec.
Westchnęłam i posłusznie oparłam się o niego. Tak mi było przy nim dobrze... Chciałabym, żeby było tak już zawsze. Ale na to liczyć nie mogę...
      Obudziłam się przed Szczecinem. Wstałam aby "rozprostować kości" i rozbudzić się. Nagle pociąg zaczął hamować, a ja poleciałam na kolana Wojtka.
- Przepraszam. - czułam jak się czerwienię.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się
Szybko wstałam i ściągnęłam swoją torbę.
       Nie znając Szczecina plątaliśmy się po mieście.
- To może ten ? Blisko do plaży. - zaproponował Wojciech.
- Jestem za. - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy w stronę hotelu.
Weszliśmy do niego i od razu nam się spodobał. Podeszliśmy do recepcji, przy której siedziała starsza kobieta.
- Dzień dobry. Są może dwa pokoje jednoosobowe ? - zapytałam
- Dzień dobry. Proszę poczekać, sprawdzę. - oznajmiła kobieta i zaczęła przeglądać w komputerze. - Niestety nie. - rzekła po chwili szukania - Ale jest dwuosobowy z dwoma łóżkami.
- Bierzemy. - wyrwał Włodarczyk. - Na dwa dni, jedną noc.
Po 10 min załatwiania formalności, mogliśmy pójść do "swojego" pokoju. Kiedy weszłam do środka, zakochałam się w nim. Duży, jasny i nowoczesny pokój. W dodatku z widokiem na morze. Pierwsze co to rzuciłam się na łóżko.
- I jak ? - zapytał towarzysz
- Tu jest pięknie. Szkoda, że tylko do jutra tu będziemy. - westchnęłam
- A no, szkoda. To co lecimy na plaże ? Jest 11, a o 13.30 zaczyna się turniej. Wcześniej trzeba potwierdzić swój start.
- No dobra. Tylko ubiorę stój. - puściłam mu oczko i poszłam do łazienki.
Szybko założyłam strój kąpielowy a na to spodenki i koszulkę i to w tym będę grała. Wzięłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i czapkę z daszkiem. Po chwili byliśmy już gotowi.
Plaża była tłoczna, ale na szczęście znalazło się miejsce dla nas. Rozłożyliśmy się i od razu zaczęliśmy sobie odbijać.
- Przepraszam, mogę się przyłączyć ? - podeszła do nas jakaś dziewczyna.
- Jasne. - uśmiechnęłam się
- Dagmara jestem. - podała mi dłoń
- Emilka.
To samo uczyniła z Wojtkiem i zaczęliśmy grać.  Nawet dobrze jej to szło. W czasie gry dużo rozmawialiśmy. Była naprawdę bardzo fajna. Łatwo nawiązałyśmy kontakt i jak to się mówi "nadawałyśmy na jednych falach". Bardzo się polubiłyśmy i już po 15 minutach miałyśmy swoje numery telefonów. Popatrzyłam na telefon, który wskazywał godzinę 12.30.
- Wiesz co Daga, my musimy już lecieć. O 13.30 zaczyna się turniej w siatkę to przyjdź. - obwieściłam.
- Z wielką chęcią was pooglądam. Także wstawię się tam z mężem. - uśmiechnęła się
- To ty masz męża ? Nie chwaliłaś się.- zaśmiałam się
- Jakoś wypadło z głowy.
- To my lecimy. Do zobaczenia.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Załatwiliśmy wszystkie formalności i poszliśmy się rozgrzewać.
- Wojtek... ale ja przecież się tak nie odbiję i nie zaatakuję. - rzekłam, kiedy weszliśmy na boisko.
- Dasz radę. - puścił mi oczko i sam skoczył jak do bloku.
Jemu całe ręce wystawały.
- Teraz ty.
Niechętnie podskoczyłam, ale o dziwo wystawała mi połowa rąk. Przybiłam sobie piątkę z Włodarczykiem i odbijaliśmy dalej. Przyszedł czas na losowania. Jak na złość graliśmy pierwszy mecz. Trochę się stresowałam... Tyle ludzi i to jeszcze na plaży... Pierwszy gwizdek i piłka w grze. Odebrałam i w punkt dograłam do Wojtka. On mi wystawił a ja huknęłam petardę. Przeciwnicy tylko wielkie oczy zrobili. Zadowolona podbiegłam do Wojtka i przybiliśmy piątki. Reszta meczu była podobna. Szybko się z nimi rozprawiliśmy. Po zakończonym meczu podeszliśmy do Dagmary.
- Gdybym wiedziała, że wy tak wymiatacie, to bym nie podchodziła odbijać. - zaśmiała się
- No coś ty. Czekajcie, ja tylko pójdę po picie. - obwieściłam i opuściłam ich na chwilę.
Gdy szłam w stronę naszego parawanu dostrzegłam znajomego mi mężczyznę, idącego w moją stronę. Kiedy był blisko zaczepiłam go.
- Przepraszam, czy mogę prosić o zdjęcie ?
- Jasne. - uśmiechnął się
- A możesz ty zrobić ? Bo ja mam za krótkie ręce. I wiesz jestem, twoją fanką numer 1.
- No to jak tak, to oczywiście. - zaśmiał się i wziął ode mnie telefon.
Zrobiliśmy kilka zdjęć i bardzo podziękowałam. Zadowolona wzięłam wodę i wracałam do towarzyszów. Kiedy byłam blisko nich zaczęłam krzyczeć:
- Nie uwierzycie z kim mam zdjęcie ! Ja mam a wy nieeee.
- No z kim ? - zaśmiała się Dagmara
- Z Piotrkiem Chrap... - przerwałam kiedy zobaczyłam, koło kogo stoi koleżanka. - Piotrek Chrapkowski to twój mąż ?!
- Jak widać. - śmiali się.
- No chodź tu moja fanko. - podszedł do mnie i przytulił. - Wymiatasz w siatkówkę.
- Dziękuję. A ty w ręczną.
- Oj tam oj tam. Bardzo dobrze rozumiesz się z chłopakiem na boisku.
- My nie jesteśmy parą, - szybko sprostowałam sprawę
- Oj to sorki. Czyli dobrze się rozumiesz z partnerem. - uśmiechnął się - Długo już gracie razem ?
- To pierwszy dzień. - zaśmiał się Wojtek
- Serio ? No to szacun dla was.
Gadaliśmy jeszcze jakieś 10 min, bo musieliśmy już iść, szykować się na kolejny mecz. Ten wygraliśmy 2:0, jak i wszystkie następne. Wygraliśmy turniej z czego byliśmy bardzo szczęśliwi. Z dumą weszłam na pierwszy stopień podium. Dostaliśmy złote medale, puchar i bukiecik kwiatów. Przytuliłam się do Wojtka i podziękowałam mu. Ze wszystkich stron błyskały flesze, czułam się jak jakaś gwiazda. Złapaliśmy medale, wyciągnęliśmy je przed siebie i krzyknęliśmy: Ta jest ! Pogratulowaliśmy również parą z drugiego i trzeciego miejsca. Zadowolona pobiegłam do przyjaciół. Wpadłam w objęcia Piotrka.
- Jestem twoim fanem numer jeden. - zaśmiał się - Może być ?
- To zaszczyt. - puściłam mu oczko.
- To co, idziemy razem na jakiś obiadek ? - zaproponowała Dagmara
- Raczej obiadokolację. - zaśmiał się Włodi
- No pewnie ! Tylko dajcie mi jakąś godzinkę, na odświeżenie się i inne.
- Spoko. To widzimy się za godzinę. Nazwę restauracji wyślę sms'em. - obwieściła.
- Jesteśmy umówieni. Idziecie tym wyjściem ?
- Tak, tak.
Poszliśmy razem w stronę wyjścia. Z Dagmarą rozmawiałyśmy na temat butów sportowych. Obie byłyśmy jednego zdania, że Adidasy są najlepsze. Daga to moja bratnia dusza, we wszystkim się zgadzałyśmy.
- No to nasz hotel. - przerwał nam rozmowę Wojtek.
- Nasz też. - rzekł Piotrek.
- No i fajnie. - powiedziałyśmy równocześnie z Dagmarą i zaczęłyśmy się śmiać.
Weszliśmy do środka i weszliśmy na drugie piętro. Okazało się, że mamy pokoje na przeciwko siebie. Weszłam do naszego pokoju i wzięłam świeże ubrania.
- Idę pierwsza do łazienki. - obwieściłam
- Chciałabyś. - wystawił mi język Włodarczyk.
- No Wojtuś. - podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek.
- Ehh tylko sprężaj się. - poczochrał mi włosy i wpuścił do łazienki.
Szybki, odprężający prysznic, to to czego właśnie potrzebowałam. Odświeżona zwolniłam łazienkę przyjmującemu i położyłam się na łóżku. Zaczęłam przeglądać zdjęcia na telefonie. Postanowiłam dodać na Instagrama selfie z Piotrkiem. Po chwili to genialne zdjęcie było już na moim profilu. Weszłam na Snapa i zrobiłam zdjęcie widokowi, jaki mam za oknem. Wysłałam je do znajomych i po chwili miałam odpowiedzi, że piękne miejsce, itp. Na Facebook'u było już pełno zdjęć z Plaża Open. Pobrałam kilka, a z dwóch zrobiłam kolaż i wrzuciłam na Fb jak i na Insta. Po jakiś 30 min, byliśmy gotowi i wyszliśmy z pokoju. Zapukałam do drzwi Państwa Chrapkowskich. Oboje byli już gotowi, więc wyruszyliśmy na Szczecin. Znaleźliśmy jakąś knajpkę, w której zatrzymaliśmy się na posiłek. Zamówiłam sobie kebaba w bułce, którego uwielbiam. Po kilkunastu minutach czekania dostaliśmy nasze zamówienia. Dawno nie jadłam kebaba, więc rozkoszowałam się każdym kęsem.
- Nie dam rady. - westchnęłam po jakiejś chwili
- Ja dokończę. - zaoferował się Wojciech
- Dziękuję - uśmiechnęłam się
Po dobrej obiadokolacji wybraliśmy się na spacer po Szczecinie. Było naprawdę wspaniale. Z każdą minutą nasza znajomość się powiększała, a ja już miałam do nich całkowite zaufanie. Bardzo dobrze czułam się w ich towarzystwie. Dagmara również jak ja, kochała robić zdjęcia. Więc co chwile leciały jakieś selfie i nie tylko oczywiście. Dużo było fanów, którzy chcieli zrobić zdjęcia z chłopakami. Mnie to po paru razach bardzo denerwowało, a Daga była już do tego przyzwyczajona. Powiedziała mi jak to jest i jakoś już mi tak nie przeszkadzało. Poszliśmy na plażę, żeby podziwiać zachód słońca. Lecz wcześniej zahaczyliśmy o nasz hotel, bo chciałam wziąć moją lustrzankę. Zrobiliśmy sobie mini sesję zdjęciową. Mój pomysł wyglądał tak: ja po środku Piotrka i Wojtka i napinamy mięśnie. Tak też zrobiliśmy, a potem zamieniłam się z Dagą. Później były zdjęcia w parach, ja z Piotrkiem, następnie z jego żoną, a na końcu z Włodarczykiem. I tak każdy miał z każdym. Na końcu była sesja indywidualna. Śmiechu było co nie miara. Szkoda, że tylko do jutra możemy tam być. Z resztą oni też tylko do jutra, więc na tyle dobrze. Te "wakacje" wyjdą mi na dobre. W końcu jakieś oderwanie od codzienności. Niczym nie muszę się martwić. Do pokoi wróciliśmy dopiero po 12. Zadowolona z dnia, wzięłam prysznic, a zaraz potem położyłam się spać. Lecz nie mogłam zasnąć... Leżałam tak z dwie godziny, gdy powróciły wspomnienia z rodzicami. Zabrali mnie kiedyś do Szczecina na wakacje. Bardzo mi się podobało. Bardzo mi ich brakuje. I w dodatku w tak brutalny sposób mi ich odebrano. Zaczęłam płakać, bo i tak teraz nikt mnie nie usłyszy. Tak bym teraz chciała przytulić się do taty. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Emilka, co się stało ? - zapytał Wojtek
- Tęsknię za rodzicami. Brakuje mi ich i to bardzo. Ledwo bez nich wytrzymuję. - szlochałam
- Nie płacz. Dasz radę. Masz wokół siebie tylu wspaniałych przyjaciół, którzy zawsze ci pomogą. - pocieszał mnie.
- Włodi...
- Tak ?
- Mogę się przytulić ?
- Pewnie.
Wtuliłam się w jego tors. Chciałabym, żeby ta chwila nigdy się nie kończyła. Ale nic z tego. To tylko mój przyjaciel. Albo i aż przyjaciel. Zakochałam się w nim od pierwszego spotkania, ale co z tego... On nic do mnie nie czuje. Bo kto by kochał taką jak ja ? No właśnie nikt, a już na pewno nie Włodarczyk. Po chwili wspólnego siedzenia, położyłam się z powrotem spać. Tym razem po kilkunastu minutach udało mi się zasnąć............





I jak, podoba się ? :)
Jak myślicie, co będzie dalej ?
Do następnego ! :)

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 12

- Młoda wstawaj. - potrząsał mną brat.
Podniosłam jedną powiekę. Moim oczom ukazał się uśmiechnięty Paweł. Posłałam mu lekki uśmiech.
- Dawaj, dawaj młoda.- poczochrał mi włosy.
- Przypominam ci, że urodziliśmy się w tym samym dniu. - zaśmiałam się
- Ale pewnie ja pierwszy wyszedłem. - puścił mi oczko.
- Dobra, głupszym się ustępuje. - dałam mu buziaka w policzek
- Idę na chwilę do Włodiego. - oznajmił
- Pozdrów go . - uśmiechnęłam się i powoli wstałam z łóżka.

OCZAMI PAWŁA

- Siemka stary, wchodź. - wpuścił mnie do środka.
- Siemka. Masz pozdrowienia u Emilki.
- Wow, mam się cieszyć ?Mam sikać ze szczęścia ? Ooo i przypomniała sobie o mnie. - wyrzucił wszystko z siebie.
- Wojtek, o co ci chodzi ? - zdziwiłem się- Przecież jeszcze niedawno szalałeś za nią.
- To już było. A wszystko to przez Aleksa. A ostrzegałem ją, mówiłem, że tak będzie. Ale ona oczywiście najmądrzejsza. I teraz co ?
- Doba stary, koniec. Pójdziesz ze mną na halę ? Muszę wziąć bilety dla Emilki i Alka. - zmieniłem temat.
- No dobra. - westchnął - Będę za 10 minut.
- Dzięki zią. - rzekłem i wróciłem do mieszkania.
W kuchni zastałem Emilkę jedzącą kanapki.
- Smacznego. - uśmiechnąłem się
- Dziękuję. - odwzajemniła gest. - Co tam u Wojtka ?
- A spoko. - skłamałem - No właśnie. Za 10 min. muszę wyjść...
- Spoko. Kończę kanapki i się zwijam. Trzeba zobaczyć co u Alka.
- Podwiozę cię. - zaproponował
- Nie trzeba. Muszę zakupy jeszcze zrobić. Ale dzięki.


OCZAMI EMILKI

       Paweł miał coś do załatwienia i poszedł gdzieś z Wojtkiem. Głupio mi było na niego patrzeć. Miał rację. Ale oczywiście ja musiałam być najmądrzejsza i nikogo nie słuchałam. Teraz mam za swoje.
Weszłam do sklepu o brałam wszystkie potrzebne produkty. Trzeba coś zrobić na obiad. Dzisiaj zrobię ryż z kurczakiem. Trudno mi będzie funkcjonować pod jednym dachem z Aleksem.
     Dni robiły się coraz cieplejsze. Słońce wychodziło coraz częściej i od razu świat stawał się piękniejszy. Całą drogę myślałam o Serbie. Zranił mnie bardzo i raczej mu tego nie wybaczę. Mogłam się nie godzić na ten "związek". Wszystko byłoby w porządku i byłabym szczęśliwa.
      Stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech. Położyłam dłoń na klamce. Nagle moja ręka poleciała na dół i drzwi się otworzyły. Przede mną stał Aleksandar.
- Wynoszę śmieci. - rzekł i wyminął mnie.
Moje serce szybciej biło. Stałam jak wmurowana. Co się ze mną działo ? Po chwili otrząsnęłam się i weszłam do środka. Zaniosłam zakupy do kuchni o położyłam je na szafce. Poszłam do przedpokoju, ściągnęłam buty oraz kurtkę. Drzwi się otworzyły, a w nich pojawił się Atanasijević. Szybko spuściłam głowę i zajęłam się butami. Na szczęście poszedł od razu do kuchni. Kurde, tam są zakupy do rozpakowania. Dobra, raz się żyje. Weszłam do kuchni i zobaczyłam, że atakujący wyciąga zawartości reklamówek.
- Zostaw, ja rozpakuję. - rzekłam i podeszłam do szafki.
- No chyba umiem to zrobić. - powiedział
Przewróciłam oczami i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam laptopa i usiadłam na łóżku. Muszę jakoś przeprosić Wojtka. Tylko za bardzo nie wiem jak. W sumie dlaczego mi tak na nim zależy ? On mnie nie lubi i jasno się o tym wyraził. Trochę to boli, ale sama się do tego przyczyniłam... Gdy laptop się uruchomił, włączyłam internet i weszłam na Facebook'a. Długo nie musiałam czekać na wiadomość od Elizy.
- Hejo :) Już za 3 godzinki meczyk ! ;) Kto wygra mecz ? Skra !
- Hej. A no Skra :) - odpisałam - Tylko jest jeden problem...
- Jaki ? :O :/
- Z tego wszystkiego zapomniałam o biletach i ich nie mam... Sorki. Pójdziecie same ;) Ja sobie z telewizorem poradzę :D
- Dobry żart :P
- Ej no ale serio...
- Szkoda :(
W rozmowie przeszkodził mi dzwonek do drzwi. Przecież na dole jest Aleks, niech on otworzy. Jednak ciekawiło mnie kto nas odwiedził. Zwlekłam się z łózka i zbiegłam po schodach. W drzwiach stał Paweł.
- Wchodź, wchodź braciszku kochany. - zaprosiłam go.
- Nie, nie. Nie będę przeszkadzał. - uśmiechnął się
- Ale w niczym nie przeszkadzasz. Wchodź !
- Eee no dobra. - westchnął - Ale ja jestem z Wojtkiem.
Wychyliłam się zza ramię brata. Włodarczyk czekał przed furtką.
- To on niech też wejdzie. - oznajmiłam
Paweł wołał przyjaciela, lecz ten nie chciał się zgodzić. Jednak po namowach ostatecznie się zgodził i weszli do domu. Zaprowadziłam ich do salonu. Usadowili się na kanapie, a ja zastanawiałam się gdzie usiąść. Było wolne miejsce koło Aleksa, a drugie koło Wojtka. I gdzie ja mam usiąść... Wzięłam krzesło i usiadłam na nim. Sprawa załatwiona.
- Co was tu sprowadza ? - zapytałam po chwili ciszy.
- A no właśnie. Mamy dla was bilety na mecz. - wręczył mi plakietki Zati.
- Wow. - zrobiłam wielkie oczy.
Były to VIP'owskie bilety.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję ! - skakałam z radości.
Podbiegłam do Pawła i się mocno do niego przytuliłam.
- Nie ma za co. - chichotał
Bez zastanowienia przytuliłam się również do Włodarczyka.
- Dziękuję i przepraszam. - szepnęłam i szybko oderwałam się od niego.
Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam analizować, to co zrobiłam. Nie powinnam przytulać Wojtka... To pewnie tylko pogorszyło moją sytuację... Ale czasu nie cofnę. Z zamyślenia wyrwał mnie Paweł, który pytał o szkołę. Oznajmiłam mu, że wszystko dobrze, praktyki są bardzo fajne i że nie żałuję mojego wyboru. Była zadowolony, że robię to, co kocham. Po paru minutach musieli już się zbierać, bo za niedługo jest bardzo ważny mecz. Obiadem dzisiaj zajęłam się ja. Za bardzo nie miałam pomysłu co przygotować. Po dłuższym namyśle postanowiłam gotować spagetti, bo nic innego mi się nie chciało. Nalałam do garnczka wody i postawiłam na gazie. W czasie gdy woda się grzała, poszłam do mojego pokoju i zaczęłam szukać jakiś ciuchów na mecz. Jednak dużo czasu mi to nie zajęło, bo wzięłam koszulkę Skry, bluzę Skry oraz czarne rurki. Wybrane ciuchy rzuciłam na łóżko i zeszłam do kuchni. Woda jeszcze się nie gotowała, więc usiadłam sobie przy stole i zaczęłam czytać gazetę. Przyszedł mi sms. Popatrzyłam na treść Alarm OSP. Jak teraz pojadę, to spóźnię się na mecz. Trudno, nie jadę.
Po obiedzie poszłam się szykować na mecz. Przebrałam się i zabrałam się za układanie włosów.
Po chwili szliśmy już bełchatowskimi chodnikami w stronę hali. Nie odezwaliśmy się ani razu podczas drogi. Na Energię weszliśmy bez problemu i odszukaliśmy swoje miejsca. To najlepsze jakie mogą być. Wzrokiem odszukałam koleżanek na trybunach. Z racji, że do meczu zostało jakieś 35 min, postanowiłam do nich podejść.
- Hej. - przywitałam się z nimi.
- Hej. Co ty tu robisz ? - były zdziwione.
Pokazałam im plakietkę.
- Uuu Ziomek szalejesz. - zaśmiała się Eliza.
Nasza rozmowa ciągnęła się długo i na miejsce wróciłam podczas prezentacji pierwszej szóstki.
Emocji było wiele. Lecz Skra okazała się być lepsza i pokonała Resovię 3:0. Na hali było szaleństwo. Skra została Mistrzem Polski ! To było coś pięknego. Wbiegłam na parkiet i wpadłam w objęcia Pawła.
- Gratuluję kochany braciszku.
- Dziękuję bardzo. - dał mi buziaka. - Podejdziesz do Wojtka ?
- Raczej nie... - spuściłam głowę.
- Dobra, lecę do szatni na chwilę. Czekaj tu. - puścił mi oczko i pobiegł.
Czemu Zati zapytał, czy podejdę do Wojtka ? Przecież wie, że on ma jakiś uraz do mnie... Zamyślona wpadłam na kogoś.
- Przepraszam. - rzekłam
- To ja przeprasza. O Emilka hej. Zostaliśmy Mistrzami. - wydarł się Andrzej i zaczął mną kręcić w powietrzu.
- Wiem, wiem. - zaśmiałam się. - Będę potrzebowała twojej pomocy.
- Mojej ?
- Tak. Muszę sprzedać auto no i potrzebuję fachowca. - zaśmiałam się
- I że niby ja ?
- Tak.
- No dobra. Nie siedzisz z Aleksem ?
- Nie. - westchnęłam
- Co się stało ? - zmartwił się
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać. - szepnęłam
- Dobra, okej.
- Muszę mykać. Po wręczeniu medali jeszcze pogadamy. - uśmiechnął się i odszedł.
Chcąc nie chcąc musiałam wrócić na swoje miejsce. Alka nigdzie nie widziałam. Może poszedł z chłopakami... Weszłam na Snapchat'a i wysłałam zdjęcie: Jesteśmy Mistrzami ! <3 Skra Potem weszłam na Facebooka i przeglądałam wszystkie wydarzenia. Nic ciekawego... Na swoje miejsce wrócił Aleks. Nadal nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Może kiedyś mi to przejdzie. Ale jak na razie na to się nie zanosi. Co ja sobie myślałam ? Że taki siatkarz będzie chciał ze mną chodzić ?! Naiwna byłam. Z resztą mnie każdy chłopak nie chce... Wojtek też mnie odrzucił... Chyba najbardziej to mnie boli.
Wręczanie medali było piękne. Widok zadowolonych chłopaków wzruszył mnie naprawdę. Byli tak szczęśliwi, że zarażali uśmiechem wszystkich, co na nich popatrzyli. Poszłam do Pawła, aby zrobić sobie z nim zdjęcie. Oczywiście bez problemu się zgodził. Następnie się udałam do Andrzeja, potem Nico i jeszcze kilku innych. Gdy już myślałam, że mam zdjęcie z wszystkimi, to przypomniało mi się, że z Wojtkiem jeszcze nie mam. Odszukałam go wzrokiem. Stał z Pawłem, Andrzejem i Karolem. Raz się żyje. Podeszłam do ich kółeczka z wielkim stresem.
- Wojtek, mogę prosić cię o zdjęcie ze mną ? - zapytałam
Popatrzył się na mnie i zgromił mnie swoim wzrokiem. Wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego. Nagle zaczął się śmiać.
- No jasne. - odrzekł
Dałam Pawłowi aparat i podeszłam do przyjmującego. Stanęłam przed nim zwyczajnie i patrzyłam się w obiektyw.
- Co to za sztywniaki ? - zapytał Paweł - Nie widać szczęścia, zabawy, radości !
- Uniesiesz mnie na plecach ? - zapytał Włodarczyk
- Yyyy nie wiem. - zaczęłam się śmiać
- Dobra, czyli mamy pozycję. Wskakuj mi na plecy, ale wiesz, tak, żebyś leżała i łapy wyciągnęła. - puścił mi oczko.
- Ale nic mi się nie stanie ? - upewniłam się
- Nic się nie stanie.
Stanęłam za nim, a on się schylił. Kątem oka dostrzegłam, że Zati robi serię zdjęć. Z całej siły się odbiłam i wskoczyłam na niego. Ustawiłam się tak jak kazał. Lecz po chwili leżałam już na podłodze, a Włodi nade mną. Nie mogłam uspokoić swojego śmiechu. Podobnie miał Wojciech.
- Mówiłeś głupku, że nic mi nie będzie. - zaczęłam go "okładać" pięściami.
- A coś ci jest ? - zapytał
- Nie, ale mogło.
- Wstawał. - wyciągnął do mnie dłoń.
Chwyciłam się jej i po chwili już stałam. Podeszłam do Pawła i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Były genialne. Tak się uśmialiśmy, jak nigdy. Czyżby wszystko z Wojtkiem wróciło do normy ? Czy tylko z grzeczności przy chłopakach tak zrobił ? Najlepiej by było go zapytać, ale niestety nie miałam teraz takiej możliwości. Musiałam już iść, bo Aleks niedługo ma samolot, a ja go odwożę. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszliśmy z hali. Tak samo jak na mecz, nasza droga odbyła się w milczeniu. W domu zjadłam tylko kanapkę i musieliśmy już jechać. Ulice były zatłoczone, bo to akurat najgorszy czas.
Na lotnisku odprowadziłam Serba do końca. Kiedy miał już wejść do samolotu, coś się we mnie ruszyło.
- Aleks ! - krzyknęłam
Odwrócił się do mnie i nie wiedział o co chodzi.
- Przepraszam. - rzekłam
Podszedł do mnie i przytulił się.
- To ja cię przepraszam.
- Będę za tobą tęskniła, przyjacielu. - szepnęłam
- Ja za tobą też. przyjaciółko. - uśmiechnął się - Przyleć kiedyś do mnie.
- Może kiedyś. - zaśmiałam się. - A teraz idź, bo się spóźnisz.
- Pa. - pożegnał się i odszedł
Uśmiechnięta opuściłam lotnisko. Uświadomiłam sobie, że ten człowiek dużo wniósł do mojego życia. Zadowolona jestem z mojej decyzji. Widocznie tak miało być.
Padnięta wróciłam do domu i położyłam się na kanapie. Nie miałam już na nic siły. Usłyszałam dźwięk sms. Z ledwością przeczytałam jego zawartość. Hej ! Wpadniesz na imprezkę ? :) Cała Skra będzie, no i oczywiście partnerki ;) Zapraszam cię. Wojtek.  Bardzo zdziwiła mnie ta wiadomość. Nie, dziękuję. Odpisałam tylko tyle, bo na więcej nie miałam siły. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Umyta poczłapałam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Popatrzyłam na zegarek. Dopiero 21.40 a ja czuję się jakby była gdzieś 2... No ale cóż. Jest tylko jedno rozwiązanie. Pójść spać. I tak też zrobiłam. Długo nie musiałam czekać na sen....




Przepraszam bardzo za taką przerwę, ale teraz dużo czasu nie mam.... Szkoła tak daje w kość, że masakra... Mam nadzieję, że się podobają moje wypociny...
Do następnego ! :)